Solidny. „Alonso i Silva uratowali go beze mnie”. Szef rosyjskiego pena Eibaru opowiada o swoim wkładzie w rozwój klubu

Artem Prozhoga, szef oficjalnego fanklubu Eibara w Rosji, opowiedział o swoich działaniach na rzecz dumnego klubu z Kraju Basków oraz o tym, jak widzi perspektywy Eibaru w hiszpańskiej piłce nożnej.

— Z Kurganu do Eibaru w zaledwie kilka lat. Jak to się stało, że urodziłeś się w Rosji, ale kibicujesz klubowi z Kraju Basków?

— Początkowo zainteresowałem się hiszpańską piłką nożną ze względu na to, że Raul był moim przewodnikiem po tym nowym świecie. Zacząłem aktywnie śledzić mistrzostwa Hiszpanii z sezonu 2007/2008, w szczególności Realu Madryt, zapisywałem wyniki w specjalnym zeszycie i rysowałem tabele. To spowodowało zainteresowanie językiem hiszpańskim i swoistą potrzebę jego używania. Zacząłem uczyć się języka na własną rękę, aby móc czytać wiadomości i artykuły na hiszpańskich stronach sportowych oraz rozumieć wywiady ze słuchu. Z biegiem czasu miałem dość Primery i nie chciałem rezygnować z hiszpańskiego futbolu. Kiedy znudzi Ci się mainstream, chcesz zejść do podziemia. Wtedy postanowiłem dowiedzieć się więcej o drugiej lidze.

Na początku 2012 roku zacząłem pisać bloga na Sports.ru pod tytułem „Nie myśl z góry o Segundzie”. Już wtedy z własnego doświadczenia nauczyłam się, że nie należy zadzierać nosa i pogardzać Segundą – ona też potrafi zaskoczyć i zachwycić. Sześć lat temu otworzyłem stronę internetową LaSegunda.ru, był to mój projekt dyplomowy w „Szkole Młodych Dziennikarzy” na Uniwersytecie Stanowym w Kurgan - kurs przygotowawczy przed wejściem na wydział dziennikarstwa. Jako hasło serwisu wybrałem biblijny cytat „A ostatni będą pierwszymi” – moim zdaniem doskonale oddaje on dużą konkurencję i nieprzewidywalność, która charakteryzuje Segundę.

Latem 2013 roku rozpoczął się nowy sezon, rozpocząłem specjalizację z tłumaczeń i przeprowadziłem się do Moskwy. Nadal śledziłem Segundę i szczególnie interesujące było obserwowanie drużyn, które właśnie wyszły z trzeciej ligi: Alaves, Jaen, Teneryfa i Eibar. W połowie sezonu stało się jasne, że Eibar to czarny koń. Zespół zaczął słabo, ale już w styczniu znalazł się w czołowej trójce, a wkrótce zajął wyraźne pierwsze miejsce. Naturalnie zacząłem z entuzjazmem obserwować historyczny wzlot, chcąc zrozumieć to zjawisko: jak to się dzieje, że klub z najmniejszym budżetem w lidze, po powrocie do Segundy, poważnie zamierza – i co najważniejsze – jest w stanie osiągnąć Dywizja Primera?

Wiosną straciłem obiektywizm obserwatora i zacząłem aktywnie „tonąć” dla chłopaków, ale nie tyle dla Eibara, ile dla zespołu, który mógł wywołać sensację - przecież pamiętamy, ile oczu przyciągnęło a serca podbił Leicester. Swoją drogą, jeśli mówimy o łowach chwały, to nie sądzę, że wstydem jest skakanie na fali sukcesów: ważne nie jest to, że kibicem klubu zostałeś w trakcie zwycięskiej passy, ​​ale to, czy po kilku porażki z rzędu. Eibar wszedł więc w recesję, a zespół spadł na drugie miejsce, za Deportivo, ale ja nadal wierzyłem, że rusznikarze mogą zostać mistrzami – i tak się stało. Od tamtej pory jestem jednym z nich.

— Jak teraz pamiętam, Jota Peleteiro zdobywa bramkę przeciwko Alaves i przenosi Eibar do najwyższej klasy rozgrywkowej hiszpańskiej piłki nożnej. Czy możesz powiedzieć, że Jota była dla Ciebie swego rodzaju powiewem świeżości, który spowodował, że stałaś się bardziej aktywna w stosunku do pierwotnego klubu z Kraju Basków?

— Dla mnie cały Eibar był powiewem świeżego powietrza, ale muszę przyznać, że Jota wyraźnie wyróżniał się na tle reszty tej drużyny. Zdarzało się, że oglądając mecz, obserwowałem Peleteiro: jak poruszał się bez piłki, jak organizował ataki, jak unikał przeciwników – to wszystko było cudowne. Jeśli chodzi o „złotą” bramkę, to z jednej strony każdy mógł ją strzelić i Eibar tego dnia dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności awansował do Primera Division przed terminem, z drugiej jednak strony fakt, że to Jota zdobyta bramka nie wydaje się być dziełem przypadku. Oczywiście było mi smutno, kiedy wrócił do Brentford po wygaśnięciu umowy wypożyczenia – tak błyskawicznego i kreatywnego zawodnika bardzo brakowało w następnym sezonie.

Innymi słowy, mój stosunek do Eibara nie był zależny od obecności lub braku Joty w składzie. Nadal kibicowałem całej drużynie, ale kiedy wszedł na boisko, zrozumiałem: dzisiaj ten chłopak znowu pokaże swoją klasę.

— Gdyby Eibar nigdy nie zadebiutował w La Liga w żadnym sezonie ani nawet do dziś, jak trudno byłoby utrzymać aktywne zainteresowanie zespołem?

— Piłka nożna nie toleruje trybu łączącego, ale uważam, że byłoby to trudne – pod wieloma względami. Myślę, że mógłbym utrzymać aktywne zainteresowanie zespołem, ale przynajmniej pod względem medialnym byłoby to trudniejsze: wysokiej jakości transmisje, relacje prasowe, publiczność: gdy klub jest w Przykładie, tego wszystkiego nie brakuje. Jednak dla dobra swojej ulubionej drużyny możesz uzbroić się w cierpliwość, a poza tym technologia poszła do przodu. I powtórzę: nie ukrywam, że początkowo zainteresowałem się Eibarem właśnie dlatego, że mała ekipa miała szansę zakwalifikować się do Primery – wciągnął mnie fantastyczny scenariusz, a do głównego bohatera zbliżyłem się bliżej szczęśliwe zakończenie fabuły.

— Kiedy po raz pierwszy pomyślałeś, że Twoja pasja do Eibara może się zmaterializować? A jak zrozumiałeś, że oficjalny fanklub Eibara w Rosji to dobra sprawa?

— Od samego początku chciałem być jakoś bliżej Eibara, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak dokładnie to zrealizować. W zeszłym roku pomyślałem: „No dobra, po rosyjsku nie ma zbyt wielu informacji o klubie. Kto inny powinien zająć się relacjonowaniem wydarzeń, jeśli nie ja? Być może ludzie też są zainteresowani Eibarem, ale po prostu nie mogą lub nie chcą tłumaczyć prasy hiszpańskiej, a jednocześnie będę miał stałą praktykę językową. Następnie założyłem rosyjskojęzyczną stronę na Twitterze i stronę publiczną na VK.

Chciałem tylko spopularyzować Eibara w Rosji, nie myślałem wtedy o założeniu fanklubu, ale wyszło jak Bułhakow: „Sami wszystko zaoferują i dadzą”. Przedstawiciele Eibaru dostrzegli moją działalność i zaproponowali stworzenie pena – oczywiście się zgodziłem. Mam proste podejście: głupio jest nie robić tego, co lubisz i robisz najlepiej. A jeśli w ten sposób będę mógł wesprzeć także moją ulubioną drużynę, choć jestem od niej tak daleko, to nie ma wątpliwości – muszę to zrobić. Wiadomo, że utworzenie na tym etapie fanklubu jest posunięciem czysto symbolicznym, mającym na celu promocję marki Eibar w Rosji i na świecie. A mimo to cieszę się, że jestem w to bezpośrednio zaangażowany.

— Przestraszyła Cię złożoność zadania? Przecież Eibar, powiedzmy sobie szczerze, ma problemy z kibicami nawet w samej Hiszpanii, mimo że ta szybko rośnie. Nie mówiąc już o tak odległej Rosji, gdzie nawet słynni środkowi chłopi hiszpańskiego futbolu nie mają swoich fanklubów.

- Jak mówią, oczy się boją, ale ręce tak. Poza tym moje zadanie nie jest jeszcze takie trudne: tak naprawdę prowadzę strony na portalach społecznościowych w języku rosyjskim. Kiedy będę pracować w Eibar, będzie można porozmawiać o przydzielonych misjach. A teraz moja praca nie sprawia kłopotów, a wręcz przeciwnie, przynosi przyjemność, nowych znajomych i uwagę za granicą: na przykład latem mówiłem o rosyjskim śpiewie na antenie hiszpańskiej stacji radiowej „Cadena SER”, „Marca ” i „Mundo Deportivo” napisali o nas „- miło.

W zasadzie współczesna historia Eibaru polega na wzajemnej pomocy i poświęceniu, te dwa czynniki pomagają osiągnąć wielkie wyżyny. Wierzę, że fanklub nie może po prostu istnieć: na mnie, jako na szefie pena, ciąży pewna odpowiedzialność. Musisz się wyróżniać, rozwijać i rozwijać. Mam szczęście, że mój tata jest artystą i rysownikiem piłkarskim, dzięki czemu udaje mi się publikować naprawdę wyjątkowe treści.

Dla mnie w całej tej historii bardzo ważny jest czynnik społeczny: poznałem podobnie myślących ludzi z Hiszpanii, USA, Polski, Izraela i innych krajów. Mamy ogólny czat o nazwie „Eibar Global” – są tam fani Eibaru z całego świata. To w istocie globalna rodzina. Odbywa się kolejny czat, na którym szefowie społeczności kibicowskich wchodzących w skład oficjalnej federacji fanklubów Eibar rozwiązują kwestie organizacyjne.

Dzięki blogowi na Sports.ru poznałem Dmitrija Podrubnego, kibica Histona z dziewiątej (!) ligi angielskiej - w porównaniu z jego pasją moja miłość do Eibara nie wydaje się aż tak egzotyczna. Dlatego Dmitry napisał właściwą myśl w komentarzach: „Kiedy znajdziesz się w tym środowisku, czujesz się jak człowiek świata, a to jest bardzo fajne w naszych burzliwych czasach”. Kiedy piłka nożna łączy ludzi, jest odskocznią, poszerza horyzonty, burzy stereotypy, dodaje siły i inspiruje. Dlatego kontynuuję swoją działalność.

— Czy są jakieś uwagi od samego Eibaru? Jakie problemy są rozwiązywane? Powiedzmy, czy możesz coś zaoferować? A czego klub zwykle wymaga od oficjalnego fanklubu?

— Tak, regularnie kontaktujemy się z Arratem Fernandezem, dyrektorem ds. public relations klubu. Mam także kontakt z Unai Arteche (odpowiada za marketing i promocję) oraz z Hon Arrehi, obecnie byłym dyrektorem Fundacji Eibara. Oferuję klubowi swoje usługi jako przedstawiciel w Rosji, rozważamy różne opcje współpracy. Niedawno rozmawialiśmy o uruchomieniu rosyjskojęzycznej wersji oficjalnej strony internetowej - pomysł nie został odrzucony, ale na razie został odłożony, ten punkt po prostu nie jest priorytetem. Byłoby miło, gdyby konta na Twitterze i VK były oficjalne, najlepiej w celu weryfikacji opinii publicznej, ale nie jest to ustalony pomysł.

Ale i bez tego wiem, że Eibar docenia moje wysiłki. W korespondencji Arrate wyraziła wdzięczność za swoją aktywność na portalach społecznościowych. Jeśli chodzi o wymogi, są regulaminy, jest punkt szósty, który wymienia dość oczywiste zakazy: jawny brak szacunku, pogarda dla wartości klubu, publikowanie treści dyskredytujących honor i godność, przejawy okrucieństwa, nawoływanie do nienawiści. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko, czego nie zrobiłby człowiek przy zdrowych zmysłach (zwłaszcza kibic drużyny). Klub wymaga również podania danych paszportowych członków pena przy organizowaniu wyjazdów na mecze - nie są one potrzebne do przyłączenia się do fanklubu.

— Swoją drogą, ilu członków liczy dzisiaj fanklub Eibaru? Czy widać pozytywny trend w rozwoju fanów baskijskiej drużyny? Czy naprawdę każdy może dołączyć?

— W rosyjskiej grupie śpiewaczej są obecnie cztery osoby; może do niej dołączyć każdy, jeśli ma zainteresowanie Eibarem i wzorowe zachowanie, które nie łamie regulaminu. Kibic to mocne słowo, ale sądząc po komentarzach na portalach społecznościowych i stronach sportowych, w Rosji wielu sympatyzuje z Eibarem. A z każdym sezonem jest ich coraz więcej. Ludzi przyciąga oryginalność klubu, historia wybawienia „po nitce ze świata” i zwyciężania, niektórych filozofia i styl gry: „Eibar” bez względu na wynik biegnie do przodu i aktywnie wywiera presję na każdym przeciwniku. Niestety, nie zawsze prowadzi to do pozytywnych rezultatów. Z punktu widzenia stylu gry Eibar to zespół dla zdesperowanych romantyków, z punktu widzenia prowadzenia biznesu (kompetentna praca na rynku transferowym, brak długów) – przykład pragmatyzmu. Generalnie każdy może znaleźć w nim coś dla siebie.

— Historia ratowania Eibara, jak to ująłeś, zasługuje na to, aby kluby borykające się z problemami finansowymi ją podjęły. Wiadomo, że w 2014 roku Baskowie zmuszeni byli szukać gdzieś pieniędzy, aby dostosować się do nowych zasad La Liga. Władze klubu uruchomiły akcję crowdfundingową „Defiende Al Eibar”, w ramach której każdy mógł kupić udział o wartości 50 euro. Oczywiste jest, że w tamtym czasie nie było mowy o żadnym fanklubie Eibara w Rosji, ale byłeś już zainteresowany zespołem, prawda? Czy zrobiłeś wszystko, co w Twojej mocy, aby ją uratować?

— Rzeczywiście, już wtedy interesowałem się Eibarem, ale nie zostałem akcjonariuszem: zawstydziła mnie wysoka cena akcji. Powodem był jednak nie tylko brak możliwości finansowych: kiedy zbiórka zbliżyła się do wymaganej kwoty, a do międzynarodowej kampanii dołączyli byli zawodnicy Eibara, Xabi Alonso i David Silva, pojawiła się myśl: „Wygląda na to, że klub uda się uratować bez Ja. Jedna akcja niczego nie rozwiązuje.” Teraz myślę inaczej. Dzięki wspólnym, choć niewielkim wysiłkom, dokonuje się wielkich czynów.

Dlatego też, gdy w listopadzie Murcia rozpoczęła podobną akcję podwyższenia kapitału Hazlo Tuyo, nie wahałem się przed zakupem 50 akcji, choć nie widziałem wcześniej ani jednego meczu tej drużyny i w ogóle nie znałem zawodników. To nie ma znaczenia – będziemy mieli czas, aby się poznać, ale teraz najważniejsze, że ten prowincjonalny klub z bogatą historią może żyć i działać dalej bez obawy przed sankcjami. Jeśli chodzi o Eibara, myślę, że mogę pomóc klubowi w inny sposób – mam teraz do tego świetną platformę.

— Powiedział pan, że Eibar wymaga danych paszportowych członków pena, aby organizować wyjazdy na mecze. Czy z pomocą klubu udało Wam się już na własne oczy obejrzeć grę drużyny np. z trybun klimatycznego stadionu Ipurua?

– Nie byłem jeszcze w Ipurui. Moje plany na 2019 rok to pojechać na mecz z Eibarem. Przede wszystkim oczywiście chciałbym mieć domowy, ale gościnny też by się przydał, bo nigdy wcześniej nie byłem w Hiszpanii.

— Jak wygląda ogólna sytuacja z zakupem biletów na mecze Eibaru w Mistrzostwach Hiszpanii? Czy zwykłemu fanowi są jakieś trudności, żeby po prostu przyjść i kupić je w kasie?

— Z tego, co wiem, zakup biletów na Ipuruę nie sprawia turystom żadnych trudności; można je kupić zarówno w kasie stadionu, jak i na oficjalnej stronie internetowej. Stadion jest oczywiście mały, wielu lokalnych kibiców chodzi na mecze z biletami okresowymi, ale są wolne miejsca, chyba że jest to mecz z Realem Madryt lub Barceloną – wtedy warto zrobić zamieszanie. Nawiasem mówiąc, przebudowa zachodniej trybuny Ipurua w celu rozbudowy idzie już pełną parą, a zakończenie prac planuje się na początek przyszłego sezonu. Obecnie stadion może pomieścić 7083 osoby, a po przebudowie, według projektu klubu, liczba ta wzrośnie do 8050.

— Jakie są średnie ceny biletów na mecze Eibar w Mistrzostwach Hiszpanii? Czy to prawda, że ​​klub sprzedaje najtańsze bilety okresowe w najwyższej klasie rozgrywkowej?

— Potrafię wymienić asortyment, ceny zależą od kategorii zapałki. Na mecz z Realem Madryt bilety kosztują od 65 do 90 euro, a na przykład z Alaves - od 35 do 50. Wszystko to nie uwzględnia świadczeń i karnetów okresowych, regularnych.

Z tego co wiem najtańsze bilety okresowe w przykładzie oferuje dziś Huesca, ale kilka lat temu był to na pewno Eibar. Poza tym warto wziąć pod uwagę, że Eibar w przeciwieństwie do wielu klubów sprzedaje karnety nie na sezon, a na rok kalendarzowy. Obecnie trwa kampania mająca na celu odnowienie/zakup biletów okresowych na rok 2019.

Być może opcje oferowane przez Eibar okażą się bardziej opłacalne, także biorąc pod uwagę nowy program lojalnościowy: im więcej meczów u siebie obejrzysz w 2019 roku, tym taniej będzie kosztować karnet na sezon 2020. Najtańszy to 210 euro poza bramkami (tzw. „typ A”), aby go otrzymać, należy w nadchodzącym roku wystąpić na co najmniej 18 meczach u siebie. Nowy program lojalnościowy ma na celu zwiększenie frekwencji, jednak sądząc po opiniach na Twitterze, nie wszystkim kibicom się spodobał: wielu przyznaje, że klub chciał lepiej, ale narzeka, że ​​system jest zagmatwany. Nie możesz zadowolić wszystkich.

— Czy sam klub prowadzi poważną współpracę z kibicami? No, poza rabatami, o których wspomniałeś.

— W ciągu tego roku obecność Eibaru w mediach i interaktywność wzrosła, ale oczywiście nadal jest miejsce na rozwój. Klub oczywiście prowadzi poważną pracę z kibicami – inną rzeczą jest to, że dość trudno mi to ocenić na odległość. To co wiem na pewno dotyczy karty klubowej. Przy zapisie - 8% zniżki na towary w sklepie klubowym, przypinka i bransoletka z emblematem Eibar w prezencie, prawo do wzięcia udziału w losowaniach koszulek i biletów. Składka członkowska – 30 euro rocznie.

Chciałbym, żeby karta klubowa zapewniała więcej korzyści, wtedy myślę, że będzie popyt wśród zagranicznych kibiców i akcjonariuszy – na razie dotyczy to tylko lokalnych mieszkańców, a nie tylko tych, którzy chcą wzmocnić swoje poczucie przynależności. Na początku roku przeprowadzę wywiad z Jonem Arreją, był zaangażowany w międzynarodową promocję marki w Eibar, tworzenie kampanii reklamowych, rozwój projektów społecznych i wiele więcej. Lepiej niż ja może ci opowiedzieć o tym, jak klub współpracuje z kibicami. Tekst naszej rozmowy opublikuję na blogu SD Eibar Peña Rusa w serwisie Sports.ru.

„Eibar działa jak jeden mechanizm: prezes Amaya Gorostisa zapewnia klubowi stabilność, dyrektor sportowy Fran Garagarza jest odpowiedzialny za jakość zawodników, a główny trener Jose Luis Mendilibar stawia na szaloną grę z punktu widzenia spektakularności. Czy to są główni ludzie dzisiejszego Eibaru?

— Tak, to już trzy potężne filary, na których stoi Eibar. Ze smutkiem obserwuję, co dzieje się w Lokomotiwie, któremu kibicuję w Rosji – sukces Eibara gwarantuje współpraca prezydenta, dyrektora sportowego i głównego trenera. Oczywiście w każdym zespole zdarzają się nieporozumienia, ale w Eibarze, w przeciwieństwie do Lokomotiwu, nie przeradzają się one w konflikty społeczne. W Eibarze wszyscy kandydaci na potencjalnych nowicjuszy są na pewnym etapie omawiani z głównym trenerem; jego zgoda jest ważnym elementem kampanii transferowej.

Eibar niedawno zyskał dyrektora generalnego – Hon Andera Ulasię, który objął urząd 1 stycznia. Według Gorostisy nominacja pomoże wzmocnić strukturę zarządczą klubu, aby mogła podejmować nowe wyzwania. Ulasiya powiedział, że jego pierwszym celem na nowym stanowisku jest rewizja planu strategicznego. Na oficjalnej stronie klubu wymienione są priorytetowe cele: poprawa komunikacji i interakcji z kibicami, akcjonariuszami i posiadaczami biletów okresowych; modernizować infrastrukturę Ipurua i innych klubowych obiektów sportowych; rozwijać marketing, aby uzyskiwać duże dochody nie tylko ze sprzedaży praw telewizyjnych; promować markę Eibar na arenie międzynarodowej. Brzmi nieźle – zobaczymy, może z czasem Ulasia stanie się czwartym niewzruszonym filarem Eibaru.

— Kiedyś zamiast Gorostisy pracował Aranzabal, Garagarsę zastąpił ktoś inny, ale „Eibar” bez Mendilibara nigdy nie byłby takim „Eibarem”. W końcu nawet pod wodzą Gaiski Garitano gra nie była tak oszałamiająca, prawda?

— Garitano został zapytany o swój styl gry w wywiadzie dla magazynu Panenka: powiedział, że wiele mówiło się o tym, że pod twoim wodzą Eibar porzucił swoją klasyczną grę w ataku i próbował więcej łączyć w ataku. Gaizka powiedział, że Eibar przez wiele lat grał szybko i sprawnie, ale styl zmienił się wraz z pojawieniem się Jose Amorrortu w 2003 roku (wówczas Garitano był jeszcze pomocnikiem Eibara), który grał grą kombinacyjną. Co ciekawe, zdaniem Garitano, styl ten utrzymał się nawet po przybyciu Mendilibara po raz pierwszy w 2004 roku, kiedy w zespole był wtedy kreatywny David Silva.

Garitano uważa, że ​​trener musi dostosować się do składu i dywizji: w Segundzie B Eibar więcej kombinował, a w Segundzie szybko kontratakował, bo byli do tego odpowiednich zawodników: Jota, Jose Morales, Gilvan. Jeśli chodzi o debiutancki sezon w Primerze, Gaizka uważa, że ​​zespół był skazany na spadek. A jednak, biorąc pod uwagę trzy sezony do wyboru, najbardziej dumny jest z trzeciego. I nie bez powodu: zespół bez doświadczenia w najwyższej klasie rozgrywkowej zdobył w pierwszej rundzie 27 punktów.

Potem zaczęły się problemy kadrowe: zimą Raul Albentosa odszedł do Derby, a główny środkowy obrońca Raul Navas niemal całą drugą rundę spędził w szpitalu. W rezultacie Eibar zakończył sezon z bocznym Lillo Castellano i 35-letnim Chemą Añibarro na środku obrony. Dlatego Garitano uważa, że ​​zdobycie 35 punktów w swoim debiutanckim sezonie w La Liga w tym składzie to wielkie osiągnięcie. I zgadzam się z tym. Wyciągnął z zespołu to, co najlepsze. Nie umniejszam zasług Mendilibara i całkowicie zgadzam się, że bez niego Eibar nie osiągnąłby takich wyżyn, ale uważam, że Garitano powinniśmy oddać to, co się mu należy: zachował się na miarę swoich możliwości. Rzadko zdarza się, aby efektowność i wydajność łączyły się w jedną całość – najczęściej trzeba wybierać. Wtedy gra w stylu, który wyznaje teraz Eibar, byłaby lekkomyślna.

Bardzo się cieszę, że Garitano ponownie pracuje w Primerze. Mam nadzieję, że uratuje Athletic przed spadkiem i przywróci mu dawną świetność.

— Poruszyłeś bardzo ciekawy temat zawodników, którzy do Eibaru przyjechali, można by rzec, bez nazwisk, a wyjechali na awans i to za przyzwoitą jak na hiszpańskie standardy kwotę. Raul Albenthosa, Bebe, Ander Capa, Ivan Alejo, Keko Gontan, Florian Lejon. Wnieśli do budżetu Eibara ponad 20 milionów euro. Czy możliwość zyskownej sprzedaży to kolejna zaleta klubu i powód do jego dumy?

- Zdecydowanie. Niestety nie zawsze da się sprzedać z zyskiem, czasami piłkarze odchodzą za darmo, ale najważniejsze jest to, jak pomogli drużynie i co w zamian osiągnęli dzięki Eibarowi. Najnowsze przykłady to Dani Garcia i Takashi Inui. Jeszcze kilka lat temu trudno było sobie wyobrazić, że zawodnik Eibara zagra na mundialu!

A co do Twojego pytania: wystarczy przypomnieć, jak Eibar wzmacniał swój skład przed sezonem 2012/2013. Navas został przyjęty jako wolny agent, nie mógł znaleźć drużyny w Segundzie B. Ander Capa został odebrany z rezerwy w Tercera z inicjatywy Garitano. W rezultacie ci goście pomogli Eibarowi dostać się do Primery. Dani Garcia przyszedł i odszedł za darmo, ale został rekordzistą klubu pod względem liczby rozegranych meczów (a Capa jest w tym rankingu druga). Oczywiście Eibar wyróżnia się kompetentną pracą na rynku transferowym – a wszyscy, których wymieniliśmy, są tego dowodem.

— Wymień pięciu najlepszych zawodników Eibaru w historii.

— Nie jest łatwo kogoś wyróżnić, bo w Eibarze nie ma „ja”, jest „my”, ale i tak udało mi się wyróżnić pięciu zawodników, którzy zrobili na mnie największe wrażenie: Takashi Inui, Jota Peleteiro, Fabian Orellana, Joan Jordan, Gonzalo Escalante. O umiejętnościach Joty już mówiłem – nie bez powodu kibice i dziennikarze sportowi Eibara nazywali go „El Mago”. Wydaje mi się jednak, że ten pseudonim w równym stopniu pasuje do Orellany i Inui – oni też potrafią czynić cuda z piłką, stwarzając okazje do zdobycia bramki niemal znikąd, działając natychmiastowo i nieprzewidywalnie.

Jordan to fajny, wszechstronny zawodnik, który w tym sezonie pokazał nową jakość. W warunkach braków kadrowych i w związku z epidemią kontuzji Mendilibar musiał na bieżąco łatać dziury w składzie, a Jordan z powodzeniem pokazał się na kilku pozycjach jednocześnie: w środku pola, na prawym skrzydle ataku i jako „dziesiątka”. Escalante to jeden z liderów drużyny, atakujący niszczyciel, który wie, jak zarówno cementować strefę wsparcia, jak i mądrze wybierać strefy, łącząc się z atakami. To dzięki jego niezawodności Eibar może z sukcesem realizować pomysły Mendilibara i grać wysoko, bez obawy, że nie uda mu się w kontrataku – pierwszą falę zatrzyma Gonsa.

— Jak widzisz przyszłość Eibaru? Odważny środkowy chłop hiszpańskiego futbolu, czy kiedyś będzie mógł powalczyć o wejście do Ligi Europy? A ile środków ma klub na przedłużenie pobytu w Przykładowym?

— W tym sezonie nie trzeba myśleć o wejściu do Pucharu Europy: głównym zadaniem na ten sezon nie jest spadnięcie z ligi. Eibar po 21 rundach zgromadził 17 punktów – to najgorszy wynik od pięciu częściowych sezonów w Primera. Oznacza to, że nawet w debiutanckim sezonie Eibar zdobył więcej punktów w 17 rundach. Ta statystyka budzi pewne obawy, ale nadal wierzę, że po zimowej przerwie Eibar nabierze rozpędu. Zespół został poważnie sparaliżowany kontuzjami, zwłaszcza utratą głównego bramkarza Marko Dmitrowicza. Drugi bramkarz Yoel przebywa obecnie w Valladolid (gdzie jeździł na treningi, ale nigdy nie grał), a zarząd uznał za nieuzasadnione płacenie kary w wysokości około pół miliona euro. W efekcie bramki zmuszony jest do obrony 35-letni Asier Riesgo – choć jest duszą towarzystwa, to bramkarz rezerwowy, który w ogóle nie spodziewał się gry w tym sezonie.

Eibar, który nie ma poważnych problemów kadrowych, może dostać się do Ligi Europy. Powtarzam, najważniejsze w tym sezonie jest to, aby nie spaść z ligi. W pozostałych meczach Eibar może zdobyć co najmniej tyle samo punktów - sądząc po statystykach, do utrzymania pozwolenia na pobyt w La Liga wystarczy 42 punkty. 13. miejsce, które obecnie zajmuje zespół, całkiem mi odpowiada. Myślę, że Eibar, jeśli latem nie straci ponownie kluczowych zawodników, w ciągu najbliższych pięciu lat może awansować do drugiej rundy kwalifikacyjnej Ligi Europy. Są na to wystarczające środki finansowe, ale pieniądze nie grają w piłkę nożną. Tak jak poprzednio, konieczna jest dobrze skoordynowana praca zarządu, sztabu szkoleniowego i zawodników. Ważne jest, aby zrozumieć, że dziś nazywanie Eibara małym klubem jest już nie na miejscu. Po prostu klub ma mały stadion, a miasto ma populację, to fakt. Jednak pod względem doświadczenia i budżetu Eibar jest już pełnoprawnym zespołem z najwyższej półki, gotowym na zdobywanie nowych szczytów.

- I w końcu. Czy w nowym roku zamierzasz dokonać jakiegoś przełomu z fanklubem Eibaru? Czego w ogóle oczekujesz?

— Zamiast krótkotrwałego przełomu wolałbym systematyczny rozwój. Pomysły na treść są ciekawe, ale nie chcę na razie zdradzać moich kart – wszystko zdam na blogu, gdy tylko będą dostępne. Wypróbuję nowe formaty, łącznie z zamiarem zrobienia vloga: jeśli uda mi się jeszcze pojawić na meczu Eibara, to na pewno będzie relacja wideo. Dotychczas blog na Sports.ru wypełniony był głównie tłumaczeniami tekstów, a w nowym roku planuję stworzyć więcej unikalnych materiałów: zanurzenie się w historii klubu, wywiady z zawodnikami i pracownikami, byłymi i obecnymi, kolumna autorska.

Oczywiście nie zabraknie nowych kreskówek piłkarskich Jurija Prożogi. W tym roku na stronie głównej Sports.ru pojawiły się dwa moje wpisy o Eibarze – nie gonię za szumem, ale skoro pomaga to w popularyzacji klubu, postaram się przebić to osiągnięcie. Nie jestem przesądny, więc nie boję się wyrazić mojego noworocznego życzenia: przede wszystkim chcę, aby zespół w nowym roku uniknął kontuzji – zwłaszcza Pedro Leona, który w tym i poprzednim sezonie miał katastrofalnego pecha. I nie mam wątpliwości, że dla Eibara wszystko się ułoży, są ku temu niezbędne warunki. Musisz po prostu ciężko nad sobą pracować i trzymać się swojej linii. Jak powiedział Mendilibar, zespół gra dobrze, co oznacza, że ​​zwycięstwa na pewno przyjdą.

Opinie