Najgorsza kontuzja w historii angielskiej piłki nożnej. David Basst i jego 26 operacji
„Czasami czułem się, jakby moja noga umarła”.
Stało się to już w 2. minucie meczu. Coventry otrzymało rzut rożny. Przyjezdny obrońca David Basst wbiegł w czyjeś pole karne. Serwując, kończąc, Basst wszedł do walki...
Słowo od samego piłkarza: „Nie pamiętam wielu szczegółów z tego dnia – 8 kwietnia 1996 r. Jednak to, co wydarzyło się na Old Trafford, wydaje się wyryte w mojej pamięci. Zanim doznałem kontuzji, byłem na boisku tylko 87 sekund. Denis Irwin uderzył mnie w wewnętrzną stronę prawej kostki. Nie było w tym żadnych złych zamiarów. Próbował złapać piłkę. Brian McClair wykonał wślizg z drugiej strony i uderzył mnie w zewnętrzną część goleni. Piłka podskoczyła, a moja stopa znalazła się na środku – jak pomiędzy dwoma kamieniami młyńskimi. Te dwie siły uderzyły ją z różnych stron. Wynik był nieunikniony.”
Kontuzja Bassta została nazwana najgorszą kontuzją w historii angielskiej piłki nożnej. Złapana w „pudełku” prawa noga 28-letniego obrońcy została zgięta na pół – otwarte złamanie dwóch kości piszczelowych (piszczelowej i strzałkowej).
Mecz został przerwany na 15 minut – pracownicy stadionu wodą i piaskiem zmyli krew z trawnika. Sędzia nie ukarał ani Irwina, ani McClaira, uznając odcinek za grę. Bramkarz Diabłów, Peter Schmeichel, z tego, co zobaczył, zwymiotował na boisko – kość nogi Bassta przeszła przez skórę. Następnie Duńczyk odwiedził psychologa, aby otrząsnąć się z szoku i koszmarów. I mówią, że nie jest jedyny.
Basst natychmiast zdał sobie sprawę, że wszystko jest źle: „Widziałem reakcję otaczających mnie graczy. Zdałem sobie sprawę, że moja noga jest złamana, a kontuzja jest bardzo poważna. Pamiętam, jak powiedziałem mojemu koledze z drużyny Coventry, Gordonowi Strachanowi, kiedy znosili mnie z boiska: „To wszystko”. Odpowiedział: „Nie bądź głupi, wrócisz”. I wszystko tak. Ale zrozumiałam, że to tylko słowa – miałam prawie 29 lat…”
Basst nie tylko nie wrócił na boisko – mecz na Old Trafford był ostatnim w jego karierze – mógł stracić nogę. W każdym razie lekarze nalegali na amputację jej poniżej kolana. Dawid przeszedł 26 (!) operacji, długo leczył się z powodu infekcji, ale uratował nogę.
„Byłem w szpitalu przez sześć tygodni” – wspomina Basst. – W ciągu pierwszych dziesięciu dni miałem dziesięć operacji. W ciągu następnych dwóch lat zgromadziło się kilkanaście kolejnych. Powrót do zdrowia był bardzo powolny z powodu infekcji Staphylococcus aureus, która wniknęła do mięśnia, a następnie zaatakowała ścięgna. Nawet zszywka, która została we mnie włożona, ropieła i trzeba było ją usunąć. Usunięto mi cztery z pięciu ścięgien z powodu zakażenia. Pozostał jeden, który uniósł duży palec u nogi. Czasami miałem wrażenie, że moja noga umarła. Po prostu nie było dopływu krwi, która mogłaby pomóc w gojeniu kości i wszystkich tkanek miękkich. Lekarze grozili amputacją. Powiedzieli, że jeśli nie będą w stanie tego naprawić, możliwa jest gangrena.
Basst wspomina, że ostatnią nadzieją było przeszczepienie mięśnia pleców: „Lekarze planowali to zrobić, mając nadzieję, że wszystko się uda. Kiedy jednak na sali operacyjnej otworzyli ranę na nodze, zauważyli oznaki gojenia. Stało się jasne, że mogę wyzdrowieć sam. To był bardzo duży, pozytywny krok naprzód. Powiedziano mi, że gdyby takie problemy miały miejsce 20 lat temu, na pewno zostałbym bez nogi. Następnie operacje korekcyjne zaczęły pomagać w przywracaniu ścięgien. Stopniowo zacząłem chodzić.”
„Każdego dnia odtwarzam w myślach ten epizod”.
Kwestia powrotu do piłki nożnej została rozstrzygnięta w listopadzie, kiedy lekarze ogłosili Basstowi, że nigdy nie odzyska dawnej formy fizycznej. Choć sam zawodnik wciąż miał nadzieję, że wiosną wróci do treningów i będzie gotowy na pierwsze mecze Coventry w sezonie 1997/98.
Ale stopniowo sam Basst zdał sobie sprawę, że jest to nierealne: „Po raz pierwszy stanąłem na nogi dopiero sześć miesięcy później. A potem w najlepszym wypadku po prostu biegał. Przez cały ten czas bardzo się martwiłem: jak utrzymać żonę, która spodziewała się drugiego dziecka i opłacić rachunki? Dziękuję Coventry – klub traktował mnie jak człowieka. Zarząd przedłużył mój kontrakt i miałem szansę na normalne życie. Patrząc wstecz, mogę powiedzieć, że miałem dużo szczęścia. Miałem szczęście grać na najwyższym poziomie, bo grałem dla amatorów do 24 roku życia. Miałem szczęście, że Coventry dało mi pracę po kontuzji.
I zorganizował jego pożegnalny mecz. 16 maja 1997 r. Coventry gościło Manchester United na Highfield Road. Gościnnie dla gospodarzy wystąpili reprezentanci Anglii Paul Gascoigne i Les Ferdinand. Bilety na mecz zostały wyprzedane, a wszystkie 23 tysiące kibiców na stojąco odprawiło Davida Basstę z piłki nożnej.
Swoją drogą ten mecz był ostatnim dla wielkiego Erica Cantony – kapitan Manchesteru United niespodziewanie w wieku 30 lat zdecydował się odwiesić buty na kołek, co ogłosił dwa dni po meczu z Coventry. A na Highfield Road zamienił się koszulkami z Basstem, zostawiając Davida z niezapomnianym autografem.
Rok później Basst przyjechał na Old Trafford i przypadkowo spotkał tam Schmeichela, z którym odbył ciepłą rozmowę. David powie Ci, że jest szczęśliwy pracując z dziećmi w Coventry.
Tak, Basst został trenerem – otrzymał licencję i rozpoczął pracę z dziećmi. A potem z klubami amatorskimi – Solihull Borough (2000-2003) i Evesham United (2003-2006). W 2008 roku wystąpił nawet na boisku w niższej lidze Midland w drużynie Highgate United, gdzie jego brat pracował jako asystent trenera.
„Gdy tylko odzyskałem trochę pewności siebie, zacząłem ćwiczyć fitness” – wspomina Basst. – Potem dołączyłem do weteranów, którzy grali w piłkę nożną w niedziele 5 na 5. Na początku grałem na bramce. I dopiero, gdy w końcu wróciła mi pewność siebie, zacząłem wychodzić w teren”.
W 2015 roku David Basst po raz pierwszy od 19 lat zamieścił w Internecie zdjęcie swojej cierpiącej nogi i przyznał reporterom: „Każdego dnia odtwarzam w głowie ten epizod. Pamiętam, że każda minuta w karetce wydawała się prawdziwym piekłem”.
Swoją teraźniejszość i przyszłość łączy z coachingiem. W akademii Coventry, w Związku Piłki Nożnej Anglii (gdzie Basst jest trenerem-nauczycielem, oficjalnym tutorem prowadzącym kursy trenerskie), w drużynie weteranów powyżej 35. roku życia, która spotyka się nadal w niedziele…
„Uwielbiam to, co teraz robię” – przyznaje Basst. – W coachingu żaden dzień nie jest taki sam, a ta różnorodność sprawia mi radość. Podjąłem decyzję o zostaniu trenerem, zainwestowałem w to i tak widzę swoją przyszłość.
Co pomogło mu nie załamać się w najtrudniejszych chwilach? Basst odpowiada na to pytanie w ten sposób: „Początkowo, kiedy przyszedłem do piłki nożnej, nie miałem żadnych specjalnych złudzeń co do siebie. Pomyślałem: „To potrwa około pięciu lat, a potem będę musiał szukać nowej pracy”. I tak, kiedy to wszystko się dla mnie skończyło, byłem w pewnym stopniu na to gotowy. Wierzę, że to, jak sobie radzisz z emeryturą, pokazuje, jakim jesteś człowiekiem i jakie masz podejście do życia. Rozumiem tych zawodników, którzy zaczynają pić i tym podobne, bo sami nie potrafią sobie poradzić z tym nowym światem, z jego presją. Ale zawsze miałem ogromne wsparcie ze strony mojej silnej rodziny i społeczności. To jest bardzo ważne".
A rok wcześniej 51-letni David Basst wziął udział w charytatywnym pokazie tanecznym. „Co nas nie zabije, to nas wzmocni” – tak się o nim mówi.
Opinie