Derby północnego Londynu. Nadszedł czas na zwycięstwo Tottenhamu na wyjeździe

#ProstoProSport ujawnia, dlaczego Tottenham wciąż nie może patrzeć z góry na swoich sąsiadów.

„Arsenal jest w tej chwili o wiele mil za Tottenhamem” – powiedział w lipcu były menedżer Spurs Harry Redknapp.

Od tego czasu Kanonierom udało się dokonać kilku ważnych transferów i Redknapp nie będzie w najbliższym czasie powtarzał tych słów. Ale w zasadzie ma rację: Tottenham od kilku lat jest postrzegany jako najlepszy klub w północnym Londynie, a układ sił już dawno się zmienił.

Podopieczni Mauricio Pochettino wciąż nie wygrywają, ale w zeszłym sezonie Spurs po raz pierwszy w historii dotarli do finału Ligi Mistrzów. A obecnemu Arsenalowi na pewno bardzo daleko do takiego wyniku.

Spurs zaczęli regularnie grać w Lidze Mistrzów, zaś Arsenal trzy lata z rzędu pozostawał poza turniejem. Tottenham coraz częściej wygrywa derby, mimo że jeszcze stosunkowo niedawno każdy sukces w meczach z Kanonierami był wydarzeniem. Teraz to Spurs są faworytami w większości bezpośrednich spotkań z Arsenalem.

To prawda, że ​​\u4b\u2bw mniejszym stopniu dotyczy to walk w Emiratach. W zeszłym roku Tottenham wygrał tu mecz Pucharu Ligi, ale stało się to po spektakularnym zwycięstwie Kanonierów w mistrzostwach z wynikiem 0:2. Rok wcześniej drużyna Pochettino ponownie przegrała z Arsenalem (XNUMX:XNUMX). Nieważne, ile się mówi o wyższości obecnego Tottenhamu, mecze na stadionie ich głównego rywala psują obraz.

Ostatni raz Spurs pokonali Arsenal na wyjeździe w mistrzostwach w listopadzie 2010 roku. A wcześniej musieli czekać całe siedemnaście lat na wyjazdowe zwycięstwo nad Kanonierami.

Dlaczego dzieje się tak ostatnio, gdy pozycja Tottenhamu wzrosła? Część tych statystyk wynika z doskonałej formy Arsenalu u siebie. Dzięki niej drużyny Arsene’a Wengera i Unaia Emery’ego w ostatnich latach generalnie docierały do ​​pierwszej szóstki. Częściowo dlatego, że pod wodzą Mauricio Pochettino Tottenham nie radzi sobie zbyt dobrze w meczach wyjazdowych z rywalami. Z pewnością występuje tu czynnik historyczny: Spurs wciąż nie wiedzą, jak uzyskać dobry wynik na boisku Arsenalu.

Wydawało się, że jeszcze dziewięć lat temu o tym nie wiedział. Menadżerem zespołu był wówczas wspomniany wcześniej Harry Redknapp. Po trudnym pierwszym sezonie Spurs groziła porażka na boisku przeciwnika. Gole Samira Nasriego i Marouane'a Chamakha w pierwszej połowie zapewniły Arsenalowi wygodne prowadzenie, które mogło być jeszcze większe. „Ambitny” Tottenham został wyśmiany w przerwie.

Jednak zespół Redknappa odwrócił losy meczu. Menedżer dokonał zmiany taktycznej. Po usunięciu Aarona Lennona z boiska przesunął Rafaela van der Vaarta na prawą flankę, a jako drugiego napastnika wypuścił Jermaina Defoe. Gra Tottenhamu uległa zmianie, a Arsenal miał poważne kłopoty. Bale, który był wtedy genialny, zdobył jednego gola, a van der Vaart wykorzystał rzut karny na wyrównanie. Wynik zaszokował Emiraty: w 85. minucie obrońca Tottenhamu Younes Kaboul zapewnił gościom zwycięstwo główką. Wyglądało to niemal historycznie.

W tym sezonie Tottenham zajął piąte miejsce, tracąc sześć punktów do czwartego (oczywiście) Arsenalu. Ale nastąpił punkt zwrotny. W 2010 roku Spurs po raz pierwszy zakwalifikowali się do Ligi Mistrzów i po raz pierwszy od długiego czasu pokonali swoich sąsiadów na własnym boisku. Co więcej, w samej Lidze Mistrzów sezonu 2010/2011 drużyna Redknappa spisała się lepiej niż Arsenal, docierając do ćwierćfinału. Wynik, jakiego Kanonierom nie udało się osiągnąć od początku dekady.

Ta dekada rozpoczęła się od głośnej wypowiedzi Tottenhamu, który postanowił zrównać się z Arsenalem. Co ostatecznie osiągnęli Spurs? W przeciwieństwie do Kanonierów nie zdobyli żadnych trofeów, ale na korzyść Tottenhamu przemawiają konsekwentnie wyższa pozycja w lidze i finał Ligi Mistrzów. Ale „kilka mil przed nami” Spurs z pewnością nie oderwali się: bez zwycięstw na polu wroga takie stwierdzenie jest wątpliwe. W tę niedzielę będą mieli okazję wykorzystać postęp tej dekady i zakończyć ją w tym samym stylu, w jakim ją rozpoczęli podopieczni Redknappa.

Opinie