Kolejny konflikt Samuelsson-Boe na Mistrzostwach Świata w Biathlonie 2025
Szwedzki biathlonista Sebastian Samuelsson po raz kolejny znalazł się w centrum konfliktu z Norwegami. W pierwszym biegu Mistrzostw Świata w Biathlonie 2025 jego walka z Johannesem Boe wykroczyła poza ramy zwykłej rywalizacji – na ostatnim zakręcie Szwed próbował wyprzedzić rywala, ale poślizgnął się i niemal go przewrócił. Norwegowie przyjęli ten incydent z ironią, sugerując nawet, że Samuelsson powinien zostać „ukarany grzywną”. Sam sportowiec nie uważa jednak tego incydentu za porażkę, a jedynie za część pełnej napięcia walki. Co wydarzyło się w trakcie wyścigu i jak wpłynęło to na późniejszą walkę o medale – dowiecie się w artykule.
Zawartość
Próba opuszczenia Norwegii kończy się niepowodzeniem
Finał sztafety mieszanej na mistrzostwach świata przerodził się w zaciętą walkę o brąz. Szwed Sebastian Samuelsson i Norweg Johannes Boe znaleźli się poza pierwszą trójką, ale nie stracili nadziei na walkę o nagrodę. Każdy z nich był gotowy podjąć ryzyko, aby tylko zbliżyć się do podium. Na ostatnim ostrym zakręcie Sebastian dostrzegł swoją szansę: wjechał na wewnętrzną stronę i spróbował wyprzedzić Boe. To był śmiały ruch taktyczny, który mógł okazać się kluczowy dla wyścigu.
Jednak szczęście nie było po stronie Szweda. Narty niebezpiecznie zsunęły się na bok i stracił równowagę. W momencie upadku Samuelsson niemal powalił przeciwnika, jednak Norwegowi udało się utrzymać na nogach. Podczas gdy Boe nadal walczył o medal, Sebastian został daleko w tyle. Po finiszu Szwed nie krył rozczarowania, ale pozostał w bojowym nastroju: „Postawiłem wszystko na jedną kartę, żeby wyprzedzić Norwega” – przyznał dziennikarzom.
Oczywiście, że wynik jest rozczarowujący, ale czułem się dobrze i wiedziałem, że mogę się zemścić. Odcinek ten był kolejnym dramatycznym momentem w konfrontacji Samuelssona i Boe. Ich walka o przywództwo trwa już od ponad sezonu i widać, że Szwed nie zamierza się poddać. Przed nimi nowe wyścigi, co oznacza, że Sebastian nadal będzie miał szansę udowodnić, że jest w stanie pokonać Norwega na mecie.
Na najwyższym poziomie biathlon to nie tylko siła i wytrzymałość, ale także precyzyjne obliczenia. Manewrowanie na torze wymaga doskonałego wyczucia odległości, a wybór promienia skrętu może mieć decydujące znaczenie. W tym przypadku Sebastian przecenił możliwości zabezpieczenia i niedoszacował ryzyka. Śliskie warunki wymagałyby ostrożniejszego podejścia, ale stawka była zbyt wysoka i podjął ryzyko. Jednak takie chwile tylko podsycają zainteresowanie przyszłymi wyścigami.
Szwedzkie ryzyko i upadek – jak incydent na autostradzie
Wypadek Sebbe Samuelssona w wyścigu wywołał gwałtowną reakcję w obozie norweskim. Niektórzy podeszli do tej sytuacji z humorem, inni z pewną dozą krytycyzmu. Komentując incydent, Sturla Holm Laegreid porównał zachowanie Szweda do faulu w futbolu: „Gdyby to była piłka nożna, na pewno dostałby żółtą kartkę!” - powiedział Legreid z uśmiechem.
Johannes Boe podchwycił żart, ale wprowadził własne poprawki: „Żółta kartka to za mało”. Faul był tak brutalny, że prawdopodobnie zasługiwał na karę grzywny. Mógł mnie powalić, ale ostatecznie sam upadł. Choć słowa Norwegów były ironiczne, Boe przedstawił poważniejszą ocenę sytuacji. Jego zdaniem Samuelsson po prostu znalazł się w sytuacji, w której jego jedyną szansą było podjęcie ryzyka.
„Oboje rozumieliśmy, że szanse na zdobycie medalu są praktycznie zerowe. Gdyby Sebbe został, nie zdołałby złapać Niemca. Nie miał więc innego wyjścia, jak podjąć ryzyko” – wyjaśnił Bø.
Johannes przyznał, że przez chwilę myślał, że sytuacja jest pod kontrolą: „Widziałem, jak wchodził do środka, a ja zostałem na zewnątrz. Wszystko wydawało się logiczne. A nagle – upadek. Stało się to tak szybko, że nie zdążyłem zareagować.
Choć norweska drużyna nie miała zamiaru składać protestu, sytuacja ta stała się ważną lekcją dla wszystkich uczestników wyścigu. Samuelsson znany jest ze swojego agresywnego stylu walki, a takie sytuacje nie są niczym nowym. Jednak incydent ten okazał się jasną nauczką – teraz wszyscy będą ostrożniejsi na tym odcinku toru, szczególnie na zakrętach, gdzie ryzyko popełnienia błędów jest wyjątkowo wysokie. Upadek Szweda nie był tylko powodem do żartów, ale także ważnym przypomnieniem, że w biathlonie, jak w każdym innym sporcie, każdy mały krok może prowadzić do wielkiego wyniku.
Opinie