Zenit z gwiazdą z Meksyku przygotowuje się do rozbicia Realu, Barcelony i Bayernu. Nie, to nie jest sen
4 października Zenit zadebiutuje w Eurolidze. #ProstoProSport opowiada, jak petersburczycy dotarli tam i czego się po nich spodziewać.
Od Triumpha do Euroligi
Do 2014 roku Zenit w koszykówce nie istniał. Dynamo grało w Petersburgu przez dwa sezony od 2004 do 2006 roku. Zespół został nawet brązowym medalistą Super League, ale potem zbankrutował i zniknął. A opinia publiczna miasta nad Newą, szczerze mówiąc, przyjęła ją chłodno. Kibice wspierali Spartak, klub z bogatą historią i tradycjami. To właśnie tam zabłysły gwiazdy trenera Władimira Kondraszyna i jego ucznia Aleksandra Biełowa, którzy dokonali cudu na igrzyskach olimpijskich w Monachium. To samo z filmu „Moving Up”.
Biało-czerwoni przeżyli Dynamo o 12 lat. W 2014 roku spotkał ich ten sam los. Ale Petersburg nie pozostał bez koszykówki. Gazprom szybko przetransportował do miasta Triumph z Lyubertsy i zmienił jego nazwę na Zenit. Trzon nowego klubu utworzyli zawodnicy drużyny obwodu moskiewskiego, a trener się nie zmienił - na czele pozostał absolwent Spartaka Wasilij Karasev. W pierwszym sezonie niebiesko-biało-niebieskie zajęły piąte miejsce w VTB United League i dotarły do 1/8 finału EuroCup.
Następnie petersburczycy zdobyli brązowe medale, a skład zaczął się zmieniać niemal całkowicie co roku. Bystrzy zagraniczni gracze rosyjskiej koszykówki przychodzili i odchodzili: Janis Timma, Stefan Markovic, Ryan Toolson i inni. W 2016 roku syn Karaseva, Siergiej, przeniósł się z NBA do Zenita. Zenitowi nigdy jednak nie udało się wspiąć powyżej trzeciego miejsca. Początek sezonu 2018/19 był wręcz nieudany. Coś trzeba było zmienić i ratunek znalazł hiszpański mentor Joan Plaza.
Szefowie Petersburga nie kryli chęci gry w Eurolidze. Ale dostać się tam można było jedynie poprzez finał Ligi VTB, zwycięstwo w Eurocupie lub otrzymanie specjalnego zaproszenia (dzika karta). Druga ścieżka wydawała się łatwiejsza, ale i tu nie brakowało konkurentów. Przed tym sezonem organizatorzy wybierali pomiędzy Zenitem, UNICS i Lokomotiv-Kuban.
Kazan i Krasnodar grały już w Eurolidze. Ci ostatni zostali nawet brązowymi medalistami. Ze względów sportowych chyba warto było wziąć któryś z nich. Ale Zenit ma silne wsparcie finansowe, wielkie ambicje i wpływowe powiązania. Zespół przyciąga pełne trybuny zarówno w Yubileiny, jak i w SIBUR Arenie. A co najważniejsze, dotarcie z Europy do Petersburga jest znacznie szybsze i łatwiejsze niż dotarcie do Krasnodaru. Zatem niebiesko-biało-niebieski otrzymał dziką kartę.
Gwiazda NBA i czołowi rywale
Do poważnego turnieju potrzebny jest odpowiedni skład, dlatego klub ponownie rozpoczął restrukturyzację. Do Chimek pojechali Siergiej Karasev, Jewgienij Waliew i Andriej Desyatnikow. Ich miejsca zajęli reprezentanci Rosji Anton Ponkraszow, Dmitrij Chwostow i Andriej Zubkow. W tym samym czasie wszyscy cudzoziemcy wyjechali. Nowy legion składał się z Andrew Albisiego, Alexa Renfro, Mateusza Ponitki, Tima Abromaitisa, Coltona Iversona, Austina Hollinsa, Willa Thomasa i Gustavo Ayona. Meksykanin ma doświadczenie gry w czterech klubach NBA – Atlancie, Milwaukee, Nowym Orleanie i Orlando.
W meczu Ligi VTB z Zieloną Górą pokazał już, na co go stać: zdobył 16 punktów i znalazł się w symbolicznej piątce tygodnia. Najlepszy na parkiecie był jednak Hollins – Amerykanin zdobył 19 punktów. Ostatecznie Zenit bez problemu poradził sobie z Polakami 92:67. Ale oczywiście w Eurolidze przeciwnicy będą znacznie silniejsi.
Jakie są długoterminowe posiadacze licencji Realu Madryt, Barcelony, Baskoni, Olympiakosu, Panathinaikosu, Anadolu Efes, Fenerbahce, Zalgiris, Maccabi, Olympia i obecnego zwycięzcy turnieju CSKA? W tym sezonie Valencia również zakwalifikowała się poprzez zwycięstwo w Eurocup oraz poprzez mistrzostwa krajowe – ASVEL, Crvena Zvezda, Khimki, Bayern i Alba.
W tej firmie Zenit wypada niemal najsłabiej. Być może Albę uda się postawić na tym samym poziomie, choć Niemcy są bardziej doświadczeni, grali już w głównym turnieju klubowym koszykówki dwukrotnie. Petersburgowcy debiutują w Berlinie. Jeśli poradzą sobie z porównywalnym przeciwnikiem, wówczas będziemy mogli mówić o pewnych perspektywach. Na razie niebiesko-biało-niebieskie to zupełnie nowa zagadka zespołu.
Tylko zupełni optymiści wierzą teraz w ósemkę i play-offy. Ale dlaczego by przynajmniej nie dać faworytom pobicia na własnym boisku? Na przykład Real Madryt lub Barcelona. Wyobraź sobie te nagłówki! Chociaż oczywiście jest to program maksymalny. Globalne zadanie jest wciąż takie samo – pozostać w elitarnym gronie przez kolejny sezon. Rozwiązanie tego będzie trudne, ale realistyczne. Nie ma dokąd pójść – trzeba udowodnić, że Euroliga potrzebuje Zenita, a nie odwrotnie.
Opinie